Właśnie, kluczowe przy odżywianiu okołobiegowym jest indywidualne podejście. Dobrze jest mieć podstawową wiedzę o fizjologii człowieka, żeby nie wpakować w siebie przed startem na 5 km jajecznicy z 5 jajek na boczku - ale lekkie węglowodany. To, jaką formę przybiorą te lekkie węglowodany, zależy właśnie od naszych własnych preferencji.
Dlaczego lekkie węglowodany, co to znaczy? Wszechobecne źródła wiedzy i własne doświadczenia mówią, że SZYBKIE WĘGLE to odpowiedź na potrzeby organizmu przed, w trakcie i bezpośrednio po starcie.
To wszystko wynika z tego, że biegacz potrzebuje glikogenu:
"Osoby uprawiające sporty wytrzymałościowe (bieganie, pływanie, narciarstwo biegowe, marsze i marszobiegi, itd.) bazują w czasie wysiłku na glikogenie zgromadzonym głównie w mięśniach i wątrobie. Glikogen to węglowodany, które wprowadzany do organizmu spożywając pieczywo, makarony, owoce, warzywa, napoje izotoniczne, ale i słodycze. Dopiero po około 60-90 minutach ciągłego wysiłku zapasy glikogenu się kończą i organizm przestawia się na spalanie tłuszczu oraz pewnych aminokwasów, które stanowią materiał budulcowy białek. Dlatego uprawianie sportów wymagających ciągłego, równomiernego i długotrwałego wysiłku wymaga uwzględniania w diecie węglowodanów. O ile bowiem prawdą jest, że organizm w stanie spoczynku lub bardzo umiarkowanego wysiłku spala przede wszystkim tłuszcze, o tyle wchodząc na podwyższony poziom wysiłkowy natychmiast przestawia się na spalanie węglowodanów. Bez nich nie ma mowy o sensownym uprawianiu sportów wytrzymałościowych."
http://www.magazynbieganie.pl/bieganie-a-odchudzanie-2-2/
Oto przykładowe menu przed i po, w zależności od długości dystansu:
http://www.runners-world.pl/dieta/Menu-startowe-na-kazdy-dystans-Co-jesc-przed-i-po-zawodach,5787,1
A co słychać w tym temacie w szubowej kuchni?
Jako że artyzmem i zdolnościami kulinarnymi nie grzeszę w nadmiarze, moje posiłki okołobiegowe wyglądają tak: (te bardziej skomplikowane to zwykle dzieło Maćka;p)
Wieczór przed każdym startem to bardzo miły zwyczaj tzw. pasta party, czyli wspólne pichcenie dań makaronowych z przyjaciółmi i konsumowanie tychże. Kiedyś nie wszyscy w naszym gronie biegali, teraz to się zmieniło. Ciekawe czemu? ;p W przeszłości robiliśmy z tego makaronu dziwne rzeczy... Teraz stawiamy na spaghetti z mielonym mięchem indyka i sosem robionym własnoręcznie, ze świeżych pomidorów i marchewki. Zwykle jest też deser, a co! ;p Gdy jesteśmy sami, lubimy czasem zastąpić makaron sushi robionym w domu. Przed maratonem (albo ultra w przypadku Maćka) jest to miła odmiana w tygodniu węglowym przed startem.
Bezpośrednio przed, niezależnie od dystansu (biegałam od 5 km do maratonu) szamiemy:
- jaglanka z owocami - ja lubię ją potraktować blenderem, na budyń - gotowana na wodzie, z dodatkiem jogurtu, jabłko, żurawina, siemię lniane, czasem nasiona chia albo owoce goji
- buła biała z masłem i dżemem, koniecznie własnej produkcji - zwłaszcza dżem, często buła
- koktajl owocowy, gdy jest sezon na maliny, truskawki albo jagody - po prostu jogurt naturalny z bananem, plus ziarna słonecznika albo chałka do zagryzienia
W trakcie jem tylko w czasie półmaratonu i maratonu. Ale zawsze, nawet na 5 km i niezależnie od pogody, biorę wodę. Czasem nawet się nie napiję, ale wolę mieć w razie czego ten komfort, żeby napić się wtedy, gdy potrzebuję, a nie kiedy objawi się punkt z wodą (albo kolejka do niego).
- żele energetyczne - lubię Ale, bo nie są słodkie, są duże, mają miękkie, wszędzie upychalne opakowanie i dają kopa. Żel trzeba jeść w regularnych odstępach czasu i zanim poczujemy spadek mocy. Ja preferuję 2 żele na połówkę (po ok. 40 min i godzinie z hakiem) i co pół godziny, zamiennie z bananem, na maratonie.
- banany, pomarańcze, gorzka czekolada - moja ambrozja maratońska :) Maraton to dla mnie jedna wielka uczta, jedzenie co pół godziny i za każdym razem lepiej smakuje. Może dlatego maraton zajmuje mi ponad 4h? :D W czasie połówki raczej nie jem niczego stałego, bo głodu nie odczuwam a biegnę szybciej i nie lubię jak mi się coś rzuca po żołądku.
- bardzo unikam izotoników, mimo że są świetnym źródłem energii - niestety mam takie skręty brzucha po nich, że nie mogę nawet oddychać... Pierwszy raz doświadczyłam tego na połówce w Wawie w 2013, potem uszczęśliwiłam się jeszcze na Maratonie w Poznaniu w 2014... Jednak człowiek powinien uczyć się na swoich błędach.
- na wybiegania treningowe nie lubię pchać w siebie sztuczności, więc zamiast żeli biorę batony daktylowe made by Maciej
Od razu po dobry jest szybki banan - poręczny, smaczny, wypełnia brzuch, nawet zimny wchodzi ze smakiem. Ale to po to jest takie 10 minut po. Jak jestem po treningu, w domu, sięgam po home made ciastko owsiane, babkę jaglaną, domowy izo (miód, cytryna, sól). Dalsze po to uczta białkowa, czyli jakiś miły posiłek z mięsem :)
- makaron z sosem mięsnym
Giuseppe ;) - suchi kuciak - jedyne danie, jakiego mój Maciej nie umie zrobić, to kurczak obrobiony termicznie. Z której strony nie ugryziesz, sucha ohyda ;p
- hamburger, oczywiście domowy
- puszka rybna - czasem mam jeszcze banana w ustach a już dziobię w sosie pomidorowym w poszukiwaniu szprota
Bieszczady...