sobota, 5 grudnia 2015

Ciężarówka na wybiegu

Przez ponad 3 lata rzadko wychodziłam na świeże powietrze w innym celu niż intensywny trening - bieganie albo rower (szybka jazda do pracy). Ubierałam się lekko, na cebulkę. Na początku zwykle bywało za zimno, ale wraz z upływającymi minutami temperatura stawała się optymalna, nawet podczas chłodnego deszczu, wiatru czy mrozu.

Teraz intensywność moich zewnętrznych aktywności jest dużo mniejsza.

Zewnętrznych treningów. Tak, tak, nazywam to treningami. Dbam o swoją psychikę tworząc każdego dnia imitację mojego wcześniejszego życia. Ubieram się na sportowo, planuję aktywności, wrzucam na endomondo, analizuję. A co! Mało mogę, ale mogę.


Od początku kombinowałam, jak tu się ubrać, żeby się nie przeziębić albo nie zgrzać (zimnolubność i jednoczesne szybkie rozgrzewanie się w ciąży towarzyszy mi w każdych warunkach). Na to pierwsze zwracam szczególną uwagę, bo pod koniec października przechodziłam tygodniowe choróbsko. A smarki bez leków są bardzo męczące. Zwiększa się też kolosalnie ilość kalorii pochodząca z soku malinowego, na szczęście produkcji teściowej. Z dostosowaniem do intensywności i temperatury otoczenia radzę sobie stylem cebulkowym z wykorzystaniem biegowych ciuchów, choć warstwy są grubsze i jest ich więcej. Dziękuję za wszystkie biegi i koszulki do pakietów!

Drugim ograniczeniem jest brzuch. Z jednej strony nie chcę go ściskać, z drugiej - chcę amortyzować. Nie wciągnę już na siebie legginsów biegowych. Plusem wolniejszych treningów jest mniejsze pocenie się. Dlatego pod luźniejsze w pasie, wiązane na tasiemkę spodnie fitnessowe mogę założyć ciążowe rajtuzy. Są bardzo szerokie na górze, wciągam je pod sam stanik. Jest ciepło i stabilnie. 
Ja: "Zrób mi takie zdjęcie, żeby tyłka nie była widać." >>>>
>>>> M.: "To wejdź za grubsze drzewo."
Właśnie, stanik. Już teraz pasuje na mnie jeden jedyny sportowy z mojej kolekcji, zapinany na haftki. Reszta mnie dusi. Na szczęście fakt, że nie mieścisz się w swoje staniki z powodu powiększającego się rozmiaru biustu też ma swoje plusy ;) Nigdy na sporty nie zakładam normalnego biustonosza. Sport to sport - towarzyszą mu większe wstrząsy a o piersi trzeba dbać. Bieliznę zawsze zakładam techniczną - bawełna szybko staje się sztywna, zimna i bardzo lubi ją nieprzyjemny wiatr.

Górna część garderoby to zwykle mój kochany, różowiasty Brubeck (polska firma, szczerze polecam http://www.brubeck.pl/pl) - idealnie trafiony prezent od Przyjaciół - czyli bardzo elastyczna, ciepła i przylegająca do ciała bluza termiczna z długim rękawem. Jest tak cudowna, że kiedyś w największe mrozy mogłam biegać tylko w niej, bez dodatkowego okrycia. Teraz na Brubecka wchodzi jeszcze lidlowy softshell. Mam dwa - jeden a'la wiatrówka, drugi z lekkim polarkiem. Kiedyś do sportów się kompletnie nie nadawały ze względu na zerową przepuszczalność powietrza. Teraz jest to zaletą, zwłaszcza na rowerze.

Wykończeniem górnym jest buff na szyję i czapka polarowa na łeb. W słoneczne dni nosiłam kiedyś okulary, ale teraz staram się zwiększać powierzchnię produkcji witaminy D (pewnie zmarszczek wokół oczu również), więc przeciwsłoneczne zostają w szafie. Nie zapominam też o rękawiczkach. Używam technicznych, biegowych. Nie ślizgają się na kijkach, nie mokną od ciepła moich dłoni.

Najbardziej budującym elementem garderoby są buty biegowe - Asicsy (na kostkę) albo Brooks Cascadia (do lasu). Sport to sport. Super obuwie pozwala poczuć się profesjonalnie. Są też racjonalne argumenty - przybywające kilogramy wymagają odpowiedniej amortyzacji, żeby mi stawy i stopy całkiem nie padły.

Po nowym roku dojdzie jeszcze jeden "ciuch" - chusta. Będę motać brzuch, by odciążać kręgosłup i ochronić skórę przed rozstępami - moją zmorą i nocnym koszmarem. Nie macie pojęcia, ile słoików z olejem kokosowym już w siebie wsmarowałam! Czasem zastanawiam się, czy nie zaczęłam już wchłaniać tłuszczu przez skórę i może nie potrzebuję go w diecie...


http://dziecisawazne.pl/motanie-brzucha-w-ciazy/
PS. Nie mogę używać wszystkich swoich sportowych ciuchów, szczególnie podciągających się do góry bluzek i spodni zbyt wąskich w pasie. Plus jest taki, że czekają sobie w szafie, nie zużywając się. Czekają na mój powrót do formy!

PS. Do kieszeni zawsze chowam mały bukłak z wodą a do aktywności wybieram miejsca umożliwiające szybkie siku, więc las zawsze na propsie. Takie prawa ciężarnej :D

2 komentarze:

  1. Ślicznie wyglądasz. Czekamy na Twój powrót do fitklubu. Dużo zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Robię wszystko żeby szybko wrócić w dobrej formie ☺

    OdpowiedzUsuń