Pogoda idealna, tylko ja jakaś nieidealna.
Dokonałam dziś wybitnego odkrycia. Nie jestem niezniszczalna, nie posiadam nadludzkich mocy regeneracyjnych.
Chcę, żeby bieganie sprawiało mi przyjemność i frajdę. Dzisiejsze 11km to była męka, grubo ponad 6min, z wysiłkiem, złością i ciągłą analizą w głowie "dlaczego tak źle się czuję".
I oto odkrycie: praca na etacie, 37h aero, zawsze na 100%, rekordowa dyszka, sobotnia impreza - też zawodowo, mało snu, dużo nerwów, dorywcze jedzenie bez pomysłu, brak wolnych chwil. Żyj tak 2 tygodnie i efekt gwarantowany.
Nie chodzi mi o rekordy, o czasy. Tylko o przyjemność z biegania. Żeby nie marnować takich dni jak dziś. Żeby móc z lekkością biec ponad 20km z mężem przy boku. Dziś nie dałam rady.
I jestem zła, bo sama sobie winna, zapracowałam na to, żeby się tak źle czuć.
Postanowienie na luty - regularność, dobre jedzenie, aero rozsądek, sen, każdego dnia chwila na wyciszenie i przytulanie.
Tydzień regeneracji.
Super postanowienia! Trzymam kciuki za realizację. W takim pędzie ciężko jest zaplanować odpoczywanie, oderwać się z życia od obowiązku do obowiązku, prawda?
OdpowiedzUsuńŻycie od obowiązku do obowiązku, trafne. Pierwszy tydzień chyba udany, chociaż po bieganiu tego nie było widać ;( A ten tydzień to tydzień bez chleba :)
OdpowiedzUsuń