sobota, 19 grudnia 2015

Akcja regeneracja

19.12.2015 City Trail. Koniec sezonu – upragniony prezent na gwiazdkę. Jakoś to tak wyszło, że ostatnio dużo startowałem. Weekend po weekendzie: II Dycha, potem City Trail i Bogdanka ogarnięte dzień po dniu, 5K w Świdniku. Wszystko to na PB. Lubię się ścigać, ale co za dużo to niezdrowo. Dziś przed City Trailem, który traktuję mocno ambicjonalnie, czułem coś czego dawno nie doświadczyłem: nie chce mi się!

Jakieś 2,5 roku temu miałem kontuzję – skręcona kostka, długa pauza. Od tamtej pory trochę mi się zmieniła filozofia biegania. Nie mam planu treningowego, robię to na co mam ochotę, dużo uwagi poświęcam regeneracji, słucham siebie. Jeśli ciało mówi nie, to nie i już – odpuszczamy. Filozofia wschodu. Najdłuższa podróż zaczyna się od pojedynczego kroku. Kropla drąży skałę. Drzewo rośnie nad rzeką. Początkowo rodzina i znajomi nie byli pewni czy do jakiejś sekty się nie zaciągnąłem.

Wczoraj wszystko strzykało i trzeszczało, poziom motywacji też miałem ubogi. Jadąc na start rozważałem scenariusz: rozgrzewka, kibicowanie, do domu. Ale wyścig to wyścig. Adrenalina zagłusza sygnały od ciała, więc skoro po rozgrzewce czuję się dobrze, to czemu by nie pobiec? 5, 4, 3, 2, 1, START!

Sztuczny uśmiech specjalnie dla fotoreporterów. Oddaje nastawienie przedstartowe.

To był dla mnie bardzo dziwny bieg. Bez taktyki. Bez pulsometru. W ogóle bez zegarka. Od pierwszego kroku nie wiedziałem czego chcę i udało mi się to zrealizować :) Kilometry były dłuższe niż zwykle, nie mogłem się doczekać kolejnych tabliczek. Chociaż nawet ta z „4” nie wzbudzała przesadnego entuzjazmu. Wewnętrzny wojownik spał głębokim snem. Przebudził się gdzieś w połowie dystansu. Przeciągnął się i został w łóżku aż do finiszu. Końcówka wyszła nawet szybko, dumnie i sprężyście, ale to oczywiście efekt braku dociskania wcześniej. 18:42 netto. 9 sekund wolniej niż ostatnio, ale jakby mi kto dawał tyle przed startem, to brałbym w ciemno i dopłacił.

Finisz dumny i szybki. Pana w czerwonym udało się wyprzedzić jeszcze. Co prawda na darmo, bo był niesklasyfikowany.

Mam lepsze zdjęcia "po". Ale tak właśnie wygląda błogość.

A teraz tytułowa akcja regeneracja – w tym jestem dobry. Masaże, solanki, sauna, lekkie treningi, rozciąganie, chuju-muju dzikie węże! Prawie miesiąc słodkiego, choć aktywnego rzecz jasna, lenistwa. Na Sylwestra nie biorę sztucznych ogni, a zestaw ze zdjęcia poniżej. Fajnie, że znajomych to już nie dziwi :)

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz