poniedziałek, 8 grudnia 2014

Zimą

Nie lubię biegać zimą. Ja to uwielbiam.

Biały puch, skrzypiący pod stopami, niebieskie niebo, krystaliczne powietrze... Stop. W naszych warunkach częściej ciemno, ciężki śnieg po pas, wiatr. Ale kilka rzeczy jest niezmiennych - walka ze sobą. I to często zwycięska. Z pragmatycznego punktu widzenia - kocham zimę za to, że mogę się zahartować, wzmacniać ciało, zdrowie, siłę biegową. Po zimie w nowy sezon startowy wchodzę jak nowo narodzona, z możliwościami o jakich nie śniłam rok wcześniej. Z romantycznego punktu widzenia - kocham bieganie zimą za to, że jest takim wyzwaniem. Że zmusza mnie do pokonywania swoich słabości, do poznawania swych granic. Bieganie zimą utwierdza mnie też w przekonaniu, że biegacz, jak wielu sportowców, to wyjątkowa istota. Choćby wczoraj... Bieg na 12 km. w Bogdance. W biurze zawodów ponad 100 osób, każdy ze swoim wymyślnym sposobem na ochronę przed zimnem - ja mam na sobie polarową czapkę i "profesjonalne" rękawki zrobione z długich skarpet ;) Ciepło, herbata z cytryną, drożdżówki, krzesełka, tak miło... I nagle, o 11:00 ten tłum wylewa się na dwór, by przy temp. -8 gnać co sił w nogach przez 12 km! Kończymy bieg, włosy przymarzają do twarzy, nie czujemy rąk, ktoś musi mi pomóc w zdjęciu rękawiczek, nogi szczypią... Ale w sercu jest gorąco, oczy się śmieją. Po raz kolejny się udało, udało wygrać ze sobą, pokazać, że nie ma złej pogody na bieganie. Wszystko jest możliwe. Teraz tylko marzę o białym puchu, skrzypiącym pod stopami... A w międzyczasie - biegam, biegam!



1 komentarz:

  1. O, Szuby założyły swojego bloga!!! :) To ja czekam z niecierpliwością na pierwszy wpis Maćka !!!

    OdpowiedzUsuń