Maraton już za 20 dni. Dopada mnie przerażenie.
Myślę sobie, że nie zrobiłam wszystkiego, nie zrealizowałam planu w
100%. Ba! Ja nawet konkretnego planu nie miałam. Ciągle się tylko
upewniam co do faktów: od poprzedniego maratonu "zrzuciłam" 2 kg, w
międzyczasie poprawiłam życiówki na 21K i 10K (tę wielokrotnie), byłam
na obozie w Portugalii i w Bieszczadach, mam wybieganych więcej KM w
okresie przygotowawczym niż przed poprzednim maratonem (Poznań 4:06), od
dłuższego czasu nie piję (alko), dbam o jedzenie, wysypianie się.
Naprawdę, robię, co mogę. A mimo to jestem przerażona. Bo to MARATON LUBELSKI. Tryliardy podbiegów, upał. I to za 20 dni.
Co ja zdążę zrobić przez te 20 dni? Chwyciłam się ratunku w postaci
planu Pauli Radcliffe - wydaje się niezbyt obciążający, zakłada długie
wybieganie około 25K na 2 tygodnie przed. Z racji braku czasu na
tygodniu (etat i aerobik), nie jestem w stanie zrobić tego w dzień
powszedni. Na tygodniu biegam krótko. Dorzucam jeszcze prawie codzienny
rower, może uda się pójść na basen? Nie zmniejsza to jednak mojego
przerażenia i skurczu żołądka na widok podbiegów na trasie maratonu.
Jaki jest mój cel? Ogólnie chciałabym złamać 4h, ale nie sądzę, by
udało się to na Lubelskim... Ostatnie długie wybieganie (30K) zrobiłam w
tempie 5:50 a na złamanie 4h powinno być 5:30, więc to mówi samo za
siebie. Niby kalkulator twierdzi, że maraton pocisnę w 3:35, ale wydaje
mi się to absolutnie absurdalnym wynikiem w moim wykonaniu, nawet w
płaskich warunkach. Nie wiem do końca jaka jest taktyka. Może spróbuję do
połowy albo do 30K pobiec 5:20? Potem samo się zrobi wolniej... W ten
sposób mniej czasu spędzę na trasie a to ma znaczenie dla zmęczenia.
Boję się ściany, bo do niej okazji jest wiele. Gdzieś głęboko mam też
obawę, czy w ogóle dobiegnę. Chciałabym dobiec bez kontuzji, cieszyć się
tymi kilometrami, cieszyć się metą, współtowarzyszami niedoli,
kibicami, Przyjaciółmi na trasie i obok niej. Czy wykonałam
wystarczającą pracę, by tak było? Okaże się za 20 dni...
Tymczasem przez najbliższe 20 dni skupiam się na sobie, wchodzę w okres ochronny - biegać, jeść, spać, odpoczywać ;) Dlatego kocham maratony :D